Komentarze: 3
nooo... chyba zaczyna się coś dziać w te, pozbawione wszelkich ciekawostek i urozmaiceń, wakacje.
prawie, zaznaczam prawie, nauczyłam się grać w bilard... prawie to znaczy, ze umiem trzymać kija, i prawie to znaczy że czasem nie moge trafić w kulke, ale i taak jest dobrze. w koncu w tej sprawie jestem kompletną amatorką, nigdy wczesniej nie mialam stycznosci, choćby z kijami... :D, okej juz nie wazne.. :P
poza tym pogoda zaczyna sprzyjać czyli hormony działają i zaczyna mi być śmiesznie. jutro jeżeli oczywiscie wszystko wypali jade z moimi friends nad rzeczkę zarzywać kąpieli... ale słonecznych :P szkoda tylko ze ewelinki nie bedzie :( bo nie wiem czy pisałam ale ona wyjechała, w sprawach rekreacyjno-służbowo-zarobkowych ;) niech dziołcha zarabia, a co! bedzie na soczek dla olusi ;)
no. i chyba jest fajnie. tylko kurde nie lubie pisac w takich pozytywach, bo najczęsciej, zaraz po optymalnie-optymistycznych-pozytywach pojawiają się smutasy-zapłakiwasy-negatywniasy..ale coo mi tam bedą jakies doły sie wtryniać w tak piękną uśmeichnietą i wesołą notencję...
poza tym oglądaliscie reklame heyah, o czerwonym kapturku :> faaajnee.