Archiwum 16 października 2005


paź 16 2005 tomorrow never comes...
Komentarze: 1

Wczoraj byl dzien-impreza, dzien dlatego ze mozna go ogolnie pominąć bo byl bez sensu, a impreza bo to byla jedyna udana rzecz tego dnia..glupie wiem, wazne ze ja rozumiem puente ;)
A impreza byla udana booo:
-sie wbilam na domowke kolegi ktorego w sumie nie znam i wice wersa ;]
-nie piłam aż tak duzo więc sporo pamiętam :P
-poznalam kilku fajnych ludzi
-poznalam jednego fajnego kolege
-troche sie ponudzilam
-ale i potanczylam
-sama
-jak i z kimś
-z kimś jednej płci
-jak i drugiej plci
-troche za duzo wypaliłam, ale ten jeden raz sie oplacalo
Tak wiec ogolnie rzecz biorąc to ja luubie domowki, a ta nie byla najgorsza, byla calkiem fajna jak na taką jakby to powiedziec troche spontaniczną z mojej strony....

Poza tym to jestem chora a tam sie jeszcze bardziej doprawilam i teraz kaszle jak bym astme miala, co oczywiscie mi rodzice juz zakomunikowali... piję więc Actimele alby sila we mnie byla, sila L.Casei Defensis :]

anioleq-1 : :