maj 19 2005

shit happens


Komentarze: 3

Gorzej być chyba już nie mogło. To całe szczęscie jakie mi się przytrafiło, w rzeczywistosci okazało się moim najwiekszym nieszczęściem. To co zawsze chciałam osiągnąć, teoretycznie miałam w zasięgu ręki, ale jak zwykle zepsułam - ja, zepsułam wszystko. Los jak zawsze dał mi szanse poprawienia swojego bytu, dał szanse na miłość, a ja zawaliłam. Może tak już będzie zawsze? Nie wydaje mi się żeby los był jeszcze tak łaskaw, aby ponownie mi zaufać, chyba nie jestem godna zaufania, nie jestem godna niczego. Moje szczęscia są takie ulotne, że nawet nie zdążam się nimi nacieszyć, a one już stają się moim przekleństwem.

Juz drugi dzień z rzędu spędzam na topieni się we własnych smutkach i łzach, o nauce w ogóle nie ma co rozmawiać, poszła w las. W poniedziałek mam wywiadówke, ale mama stwierdziła, że ją To już nie obchodzi. To moje zycie, moje oceny i w ogóle moja sprawa co ja z tym pocznę, ona juz nie ma siły się denerwować i mnie naprowadzać na odpowiednią drogę. Dziwi się i ma do mnie pretensjem, że chodze taka przygnębiona, nawet się nie uśmiechne, pełna powaga, nie lubie jak porównuje mnie do innych "dziewczynek", albo do tych synów i córek jej kolezanek i kolegów z pracy, nic nie poradze taka sobie jestem, smutna, samotna i spragniona nie tyle wiedzy co jakiegoś silnego męskiego ramienia.

[a w piątek ide się dobić procentowo]

anioleq-1 : :
Vilia
20 maja 2005, 23:08
jeżeli coś co było szcześciem okazało się nieszczęściem to może jest szansa, że to obecne nieszczescie okaże się jednak szcześciem oby...:) Pozdrawiam:*
20 maja 2005, 18:49
Przykro mi:(
20 maja 2005, 16:19
Eh, a po co procentowo? No w sumie...każdy potrzebuje przyjaciela albo przynajmniej dobrego jego podstawnika.

Dodaj komentarz